Urodził się w 1879 r. w Błędowicach Dolnych na Śląsku Cieszyńskim w rodzinie chłopskiej. W wieku 12 lat utracił rodziców i dach nad głową, przerwał naukę w gimnazjum.. Podjął pracę, najpierw w drukarni, a mając zaledwie 14 lat na kopalni. Pracował na dole, a później w gospodarstwie rolnym dalekiego krewnego i eksternistycznie przygotowywał się do zaliczenia dwóch klas. Klasy zaliczył, ale zarobione pieniądze zostały zabrane, policzył je sobie właściciel gospodarstwa za utrzymanie, mimo że Kiedroń pracował w polu. Otrzymał jednak pomoc pastora i ukończył gimnazjum z wyróżnieniem. Podjął studia na Politechnice Lwowskiej, ale po roku przeniósł się na Akademię Górniczą do Leoben /Austria/, którą ukończył z wyróżnieniem w 1902 r. Należał tam do polskich organizacji Znicz i Jedność, utrzymywał się sam, miał też stypendium Macierzy Szkolnej dla Księstwa Cieszyńskiego. W latach 1902-1920 pracował w Dąbrowie /Zaolzie/ jako inżynier, a później jako kierownik dwu kopalń.
Ożenił się w 1905 r. z Zofią Kirkor, z domu Grabską i wychowali razem trzech chłopców, dwoje własnych i Staszka, syna z pierwszego małżeństwa Zofii. Razem pracowali w polskich organizacjach kulturalnych i oświatowych, min. Macierzy, należał do Zarządu Głównego, a od 1918 został członkiem honorowym. Przyczynił się do otwarcia na Zaolziu wielu polskich szkół podstawowych i średniej szkoły górniczej tzw. sztygarki w Dąbrowie oraz gimnazjum realnego w Orłowej. Organizował od początku szkołę górniczą, starał się o lokal, wykładowców, pomoce. Za udział w jej otwarciu stracił pracę i musiał przenieść się do Ostrawy. Tam również doprowadził do powstania kilku polskich szkół. Starał się o fundusze i utrzymanie. Jeździł w tym celu do Krakowa na zebrania Towarzystwa Szkół Ludowych, wygłaszał przemówienia na wiecach. Bardzo pomagała mu żona, która kwestowała wśród swoich znajomych, urządzała spotkania, by zapewnić stały dopływ funduszy dla Macierzy. Polskie szkoły i gazety były wtedy na Śląsku Cieszyńskim na utrzymaniu lokalnej społeczności.
W październiku1918 r. zainicjował powołanie do życia Rady Narodowej Księstwa Cieszyńskiego, ale nie został jej członkiem, ponieważ z ramienia Polskiego Zjednoczenia Narodowego weszła żona. Opracował projekt odezwy do ludności o przyłączeniu Śląska Cieszyńskiego do Polski, którą Rada przyjęła prawie bez poprawek. Za tą działalność rodzina była szykanowana i więziona, a on sam został dwukrotnie aresztowany i ciężko pobity przez bojówki czeskie. Przeżył tylko dzięki pomocy międzynarodowej komisji i staraniom żony, która po powrocie z czeskiego aresztu, wywiozła go na leczenie do Krakowa.
Pojechał z księdzem K. Kuliszem na konferencję w Spa, a później jeszcze do Londynu, ale było za późno na ustalenie satysfakcjonującej Polaków granicy w Księstwie Cieszyńskim. Jego ziemia rodzinna pozostała poza Polską i w 1920 r. na zawsze opuścił z rodziną Zaolzie. Wrócił tu w 1928 r. na obchody 10 rocznicy powstania Rady Narodowej Księstwa Cieszyńskiego. Przy tej okazji obiecał wszelką pomoc polskim wygnańcom z Zaolzia.
Współpracował w czasie III powstania śląskiego z W. Korfantym w Polskim Komisariacie Plebiscytowym na Górnym Śląsku, zajmował się sprawami gospodarczymi.
W styczniu 1922 r. został mianowany dyrektorem Departamentu ds. Śląskich w Ministerstwie Przemysłu i Handlu, a w grudniu 1923 objął funkcję ministra tegoż resortu. Jego udział w rządzie był w Cieszyńskiem gwarancją sukcesu. Rodzina przeniosła się do Warszawy. W Cieszynie na cmentarzu ewangelickim pozostał syn Janek, który zmarł w 1921 r.
Współpraca z premierem, W. Grabskim układała się dobrze, od stanu gospodarki zależała przecież pozycja nowej waluty. W 1922 r. sejm przyjął ustawę o budowie portu w Gdyni, ale do 1924 r. była ona martwą literą. 31 03 1924 r. J. Kiedroń przeprowadził na Radzie Ministrów uchwałę, na podstawie której przyznany został kredyt na budowę Gdyni w wysokości 50 000 000 zł. To pozwoliło podpisać w lipcu tegoż roku umowę z konsorcjum polsko-francuskim o dalszym finansowaniu budowy portu. Decyzję o rozpoczęciu budowy gdyńskiego portu Polska zawdzięcza ministrowi Kiedroniowi. Zrobił wiele, aby przełamać bierny stosunek społeczeństwa i czynników rządowych do spraw morskich. Idee budowy portu propagował wygłaszając prelekcje, pisząc artykuły, działając w stowarzyszeniu Liga Morska i Kolonialna. Nad Bałtyk pojechał po raz pierwszy dopiero w 1924 r., by sprawdzić jak postępują roboty w porcie. Miał jednak zamiar osiąść na Pomorzu na emeryturze i kupił tam mająteczek w Kowrózkach.
Ministrem był krotko, ale popisał 8 ważnych umów handlowych, w tym z Czechosłowacją, mimo, że jednym z uczestników czeskiej delegacji był jego prześladowca z Dąbrowy. Podpisał traktat w imię wyższych, narodowych interesów, ale jak pisze, cały czas miał wtedy przed oczami Zaolzie. Swoim rodzinnym stronom starał się zawsze pomagać. Cieszyn otrzymał bezpośrednie połączenie telefoniczne z Warszawą./położono kabel/. Wspierał Macierz, fundował stypendia dla zdolnej młodzieży z Zaolzia.
Całe życie, w tym również jako minister był bardzo oszczędny, nie wstydził się, że żona ma jedną porządną toaletę i że jeździ rozklekotanym samochodem. Nikogo nie chciał obciążać dodatkowymi kosztami na utrzymanie rodziny.
Zmiany w rządzie i chęć powrotu do swojego zawodu były przyczyną złożenia dymisji w maju 1925 r. Po jego odejściu nazwano go ministrem sanacji gospodarczej i ukazało się wiele pochlebnych artykułów.
Po opuszczeniu Ministerstwa znalazł pracę jako naczelny dyrektor koncernu Vereinighte Konigs und Laurhutte na Górnym Śląsku, a później został prezesem jego spółki filialnej w Katowicach. Jako prezes rady nadzorczej oddał nieprzeciętne usługi przemysłowi węglowemu i hutniczemu na Górnym Śląsku. Był zwolennikiem współpracy wszystkich gałęzi przemysłu, a rozwój gospodarczy pojmował całościowo. Dążył do tego, by „kominy dymiły”, bo wtedy była praca dla ludzi i w ten sposób warunki życia ludności były coraz lepsze. Sam hojnie wspierał cele publiczne, łożył na pomoc biednym ok. 2000 przedwojennych złotych co miesiąc. Należał do prawie wszystkich polskich stowarzyszeń i starał się jak najwięcej pomagać polskiej ludności. Cieszył się dużą sympatią lokalnej społeczności. Prowadził, jak na Zaolziu, walkę o polską kadrę w kopalniach, o spolszczenie administracji o polskie instytucje. Mieszkał w Siemianowicach Śląskich w pałacu Donersmarka, a po jego śmierci Czytelnia Polska w tym mieście została nazwana jego imieniem.
Był jednym z założycieli i dożywotnim prezesem Syndykatu Górnośląskich Hut Żelaznych, później przekształconego w Syndykat Polskich Hut Żelaznych. Bezstronność, umiejętność godzenia sporów i ogromne oddanie sprawom Syndykatu spowodowały, że nikt nie przedstawił nigdy innego kandydata na prezesa. Należał do wielu organizacji społeczno-gospodarczych, w których pełnił funkcję członka rad nadzorczych i zarządu, np. był członkiem prezydium „Lewiatana”, vice prezesem Górnośląskiego Związku Przemysłowców Górniczo-Hutniczych, Związku Pracodawców. Sporo jeździł, uczestniczył w wielu przedsięwzięciach np. pomagał organizować Powszechną Wystawę Krajową w Poznaniu w 1929 roku.
Ciągle propagował rozwój Gdyni. W 1923 r. jako pierwszy dostrzegł potrzebę połączenia Śląska z morzem najkrótszą linią kolejową. Przypisywał temu przedsięwzięciu znaczenie nie tylko gospodarcze, ale i polityczne. Połączenie Śląska z morzem było wzmocnieniem związku ich obu z Polską. Napisał dziesiątki artykułów, memoriałów, przemówień w celu zjednania opinii publicznej i czynników rządowych dla idei budowy magistrali. Kiedy w 1927 r. ruszyła budowa, dążył do jej przyśpieszenia, wykazując ile państwo traci nie wykorzystując w pełni możliwości przeładunkowych portu. Nie dożył otwarcia magistrali, ale po jego śmierci gazety napisały, że był pionierem obecnie zrealizowanej idei. Magistralę, po której jeżdżą już od lat pociągi, zawdzięczamy inżynierowi J. Kiedroniowi.
Za swoją pracę i działalność społeczną otrzymał wiele odznaczeń, w tym Krzyż Komandorski Orderu Polonia Restituta.
Ciężka praca, działalność społeczna kosztem wypoczynku musiały nadwyrężyć zdrowie. W 1931 r, zaczął chorować. Początkowo źle diagnozowany, zbyt późno operowany zmarł 25 stycznia 1932 r. w dniu operacji wycięcia śledziony. Nie ukończył 53 lat.
Pogrzeb w Cieszynie stał się manifestacją narodową. Otwarto granicę i tłumy górników przybyły z Zaolzia. W kondolencjach, obok zasług podkreślano, że był człowiekiem o szlachetnym charakterze i wielkim sercu, bardzo czułym na ludzką biedę. Spoczął na cmentarzu ewangelickim obok swojego syna. Na grobie jest napis „Pracownik narodowy na Śląsku Cieszyńskim i Górnym, minister” . Oddaje to chyba najlepiej, kim był. Przede wszystkim walczył o polskość Śląska. Po jego śmierci ukazała się książka pod wiele mówiącym tytułem: „Inż. Józef Kiedroń. Ideał współczesnego Polaka”. Wśród ówczesnych elit był wyjątkiem, nie miał szlacheckiego pochodzenia, zaczynał od niczego. Obecnie jego zasługi są, niestety, prawie zupełnie zapomniane.
1 października 2010 r. odsłonięto w Cieszynie na ulicy Kiedronia, skromną tablicę upamiętniającą małżeństwo Kiedroniów, a w lutym 2012 r. jego postać uhonorował specjalną uchwałą Sejmik Województwa Śląskiego. Rok 2012 został też ogłoszony przez Kongres Polaków w Republice Czeskiej – rokiem Kiedronia, odbyło się wiele spotkań i konkursów. W 2014 r. powstała wreszcie w Gdyni ulica Józefa Kiedronia.
opracowanie: Władysława Magiera
zdjęcie: ARC Macieja Grabskiego